wtorek, 17 maja 2011

Kocham globalizację!

Jeszcze w Haikou zaczęła mnie dopadać choroba. Zimno mi było niesamowicie, spod kołdry wychodzić nie chciałam, tofu przestało mi smakować…

W ogóle pierwsze trzy-cztery dni w Kuala Lumpur mam po prostu wycięte z życia. Temperatura, ból głowy, brak możliwości przełykania czegokolwiek. Było oczywiste, że trzeba szukać lekarza. Oczywiście najpierw R. zadzwonił do mojego cudownego ubezpieczyciela (czyt. Hestia), polecono nam coś co nazywało się Prince Court.

Poniżej przedstawiamy zdjęcie Prince Court, czyli najbardziej wypasionego szpitala jaki w życiu widzieliśmy. Otwarcie dzrzwi gabinetu lekarskiego 200zł. Cena nie dla nas...

Szukaliśmy dalej. W końcu trafiliśmy do jakiegoś dziwnego miejsca, które miało być prywatnym gabinetem lekarskim. Koszt wizyty: 15zł. Warto spróbować, stwierdziliśmy, najwyżej jak lekarz okaże się mało konkretny będziemy szukać dalej.

Powitał nas Hindus, który mówił angielskim płynnym, ale z mało zrozumiałym dla nas akcentem. Zmierzył mi temperaturę i powiedział, że nie wie jak jest w naszym kraju, ale w jego taka temperatura oznacza dengę albo malarię. Ciepło mi się zrobiło, ale spokojnie odpowiedziałam mu, że 39 stopni to miałam w życiu już nie raz. Poza tym anginę też już miałam parę razy i wiedziałam że właśnie przechodzę kolejną. Tylko że angina to choroba mało znana w Malezji... :)

A dlaczego kocham globalizację? Dużo łatwiej było mi zaufać lekarzowi, który trochę wyglądał jak cieć i którego trudno było zrozumieć,  kiedy zobaczyłam na recepcie Augumentin, paracetamol i inne lekarstwa, które mogłam sobie wygooglać i znaleźć znane mi odpowiedniki. To po prostu zapewnia komfort psychiczny.

Oczywiście najważniejszą rolę w moim szybkim powrocie do zdrowia miał R. Biegał cierpliwie do 7Eleven po Sprite’a o 5 nad ranem, wciskał we mnie jedzenie choćby na siłę, pilnował żebym się nie odwodniła i przede wszystkim dzielnie znosił moje marudzenia pt. „jaka to ja jestem biedna” J Nikogo więc nie zdziwi, że po paru zaledwie dniach stanęłam na nogi, gotowa na podbój Kuala Lumpur.

Koszt wizyty z lekarstwami (antybiotyk, paracetamol, na ból gardła, witaminy, syrop na kaszel z gigantyczną dawką spirytusu) – 55zł.



Brak komentarzy: