piątek, 3 kwietnia 2009

Isla del Sol - rajska oaza na bezkresie Titicaca


Bilet na łódeczkę na Isla del Sol kupiliśmy w naszym hotelu. Zrobiliśmy tak nie wiedzieć czemu, bo po pierwsze przepłaciliśmy, a po drugie okazało się, że to tzw. wycieczka zorganizowana, czyli tłum białasów i przewodnik (niechciany) w cenie. Łódeczki, które pływają na Isla del Sol to dramat dla osób z chorobą morską. Bardzo wolna i wygląda jakby miała się rozlecieć na pierwszej, troszkę większej fali...
Dotarliśmy do portu północnego, z którego zaczyna się tour i od razu przenieśliśmy się do klimatu podobnego do tego, który można znaleźć na wyspach greckich: piaszczyste plaże, lazurowa woda i takie takie :) Cały tour polega na przejściu szczytami gór z portu północnego do południowego. Z dobrych rad:
- trzy godziny, które dają na przejście z punktu A do punktu B to raczej trzy godziny truchtu niż spacerku. I lepiej truchtać, bo można nie zdążyć na "łódeczkę-koszmarek" i wtedy na wyspie trzeba nocować. Opcja to fajna, pod warunkiem, że nie masz już zapłacone za nocleg w Copacabanie :)
- smarować się sunblockami trzeba co najmniej raz na pół godziny, a i to nie chroni przed popaleniem słonecznym. O udar tez nie trudno, nawet jak się ma czapeczkę na głowie... Wysokość robi swoje i trzeba o tym pamiętać!

Pomimo wszystkich tych niedogodności Isla del Sol to jedno z najpiękniejszych miejsc, które mieliśmy szczęście oglądać :) Widoki zapierające dech w piersiach, cudowna woda (szkoda, że za zimnado kąpieli...) i ośnieżone Andy w tle :))))

Bilet z Copacabany do La Paz: 15Bs.; bilet La Paz-Cochabamba: 20Bs.






Ponad 4tys. m. n.p.m., słońce piecze niemiłosiernie...


ale co tam zmęczenie i upał! jakie widoki...!

i przede wszystkim te ośnieżone Andy tak blisko... :)



I na koniec widoczek z trasy Copacabana - La Paz:

Brak komentarzy: