poniedziałek, 23 lutego 2009

Naprawdę boskie Buenos


Zaraz po tym jak wysiedliśmy z autobusu, popatrzeliśmy na dworzec w Buenos Aires i miasto nie zrobiło na nas wrażenia - ani dobrego, ani złego. Ot kolejne duże, zatłoczone miasto z gigantycznym dworcem (ponad 70 stanowisk). Jednak zaraz po tym, jak wybraliśmy się na poszukiwania jakiejś kwatery taniej i przyzwoitej stwierdziliśmy, że byliśmy w błędzie. Już po półgodzinnym spacerku byliśmy oczarowani! Wysokie, zadbane kamienice, z których aż bije europejskość. Eleganckie, bardzo zadbane parki i skwerki. Do tego porządek na ulicach - widać że Argentyńczycy chaosu nie lubieją :P No stworzyli sobie metropolie na miarę europejskich na innym kontynencie - bajeczne :)
No ale nie ma nic za darmo. Ceny hoteli i hosteli nas zabiły. Znaną i wypróbowaną metodą, zaczęliśmy szukać bez przewodnika, za to dalej od centru. Lepiej - ceny spadły nawet o 30%, ale to i tak było dla nas za dużo. Nie zastanawiając się zbytnio wsiedliśmy w metro i pojechaliśmy 5 przystanków od centrum. Inna dzielnica - inna cena - cena dla nas nawet znośna :)

Double w Hostel International: A$ 160; double w hotelu nierekomendowanym przez przewodnik: A$ 100; double w dzielnicy poza centrum (hotel Quito): A$ 80; bilet na metro: A$ 1.

Spędziliśmy parę dni w Rio de Janeiro i magii miasta znaleźć nam się nie udało. Kwatery w Buenos szukaliśmy jakieś 3-4 godziny i ten czas starczył, żeby w mieście się zakochać. I samo miasto, i ludzie są po prostu super :) W Buenos spędziliśmy prawie tydzień i z żalem wyjeżdżaliśmy, ciągle było nam Buenos mało...

Tak się dla nas szczęśliwie złożyło, że byliśmy w boskim mieście w niedzielę, kiedy to ulica Defense zmienia się w rynek, na którym możesz kupić obraz, ręcznie robioną biżuterię, sok ze świeżo wyciskanych owoców czy po protu popatrzeć na taneczne show tanga :)
Wieczorem natomiast, główny plac przy ulicy zmienia się w parkiet, na którym Argentyńczycy tańczą tango. Tacy normalni, lokalni ludzie, zupełnie nieprofesjonalnie bawią się swoją tradycją i kulturą. Przesiedzieliśmy przy tym placu ponad 3 godziny, cały czas patrząc jak zaczarowani - tango ma w sobie hipnotyczną magię... :)

Szwendając się tu i owdzie po starszej części miasta odkryliśmy sklepiki zupełnie z innego świata. Można sobie w Buenos znaleźć sklep z zabawkami z lat 20. i 30. Albo stragan z reklamami i plakatami z lat 50. Na każdym kroku jest antyk z meblami od XVIII wieku, albo kompletnie wyczesany sklepik z kolekcjonerskimi piórami Parkera. Całość jest miła dla oka, mimo że to najbardziej turystyczna cześć, przede wszystkim dlatego że wszystkie te straganiki i sklepiki to cudowna odmiana od wszędobylskiej chińszczyzny.

Wybraliśmy się też w Buenos na wycieczkę rowerową. To chyba jedyna atrakcja stworzona pod białasa, na która się zdecydowaliśmy :) Była też względnie tania, ponieważ za dwa rowerki na 3 godziny zapłaciliśmy A$ 40. Mogliśmy wybrać jeden z czterech szlaków oferowanych na mapce (m.in. arystokratyczny i artystyczny) - każdy z nich pokazywał ogromny potencjał miasta. My w rzeczywistości stworzyliśmy sobie własny szlak, dzięki któremu zobaczyliśmy trochę parków i nowoczesną cześć miasta.
Dawne nabrzeże pasażerskie, które ciągnie się przez około 3 kilometry zostało zagospodarowane w taki sposób, że w porównaniu warszawskie nabrzeże Wisły bardziej przypomina stolicę Dagestanu a nie europejskiego miasta, mającego się za metropolię. W Buenos ogląda się z jednej strony pięknie odrestaurowane XIX- wieczne budynki portowe, a z drugiej przeszklone, ultranowoczesne apartamentowce, a nieco dalej park co najmniej rozmiarów Central Parku. Dalej w tle widać 30-piętrowe i więcej wieżowce, co jeden to bardziej designerski. I tak sobie jechaliśmy na rowerkach, mijaliśmy ludzi, kolejne budynki a nasze szczeki spadały coraz niżej... :) Oj tak, w Buenos da się żyć! :))


Metro w Buenos jest tanie i szybkie. Dodatkowo można jeszcze znaleźć stare wagony, które oddają klimat miasta :)


Europejski styl architektury dominuje w boskim mieście...


Flower Esculture - jedna z atrakcji Buenos.



W niedzielę w starej części miasta można znaleźć wszystko. Tłumy turystów także. Można też popatrzeć jak profesjonaliści tańczą tango...





Kupić w Buenos można wszystko. Dosłownie.



Nowoczesna część zachwyca designem i rozmachem.

Brak komentarzy: