niedziela, 22 lutego 2009

Nasz pierwszy cud świata :)))


Przekroczyliśmy granicę brazylijsko-argentyńską, ulokowaliśmy się w nowym miejscu zwanym Puerto Iguazu i od razu nam się tu spodobało i jakoś tak lepiej się poczuliśmy :) W Argentynie jest bardziej hiszpańsko niż portugalsko, co przede wszystkim przekłada się na ludzi, którzy są pomocni i uśmiechnięci. Ceny może nie są niższe niż w Brazylii, ale za to pierwsze kontakty z ludźmi jak najbardziej pozytywne :) No i jest ZDECYDOWANIE BEZPIECZNIEJ.
Męska część wycieczki pragnie zauważyć, iż żeńska populacja Argentyny przedstawia sobą zdecydowanie duże walory estetyczne :) faceci też są niczego sobie :)
Z przykrością zauważyliśmy brak przepysznych sucos w Porto Iguazu. Pocieszaliśmy się przepysznymi lodami, w bardzo niskich cenach.
Generalnie, Puerto Iguazu to fajne miasteczko z urokiem. Albo nam się tak wydaje, bo w końcu wyjechaliśmy z Brazylii ;)

Aby dostać się do wodospadów trzeba z dworca autobusowego złapać autobus do Cataratas (A$10 od osoby), a potem to już tylko czekać, aż autobus dowiezie cię pod sam park. Następnie trzeba zapłacić skromne A$60 od osoby za wejściówkę do parku (tubylce płacą tylko A$30...) i wyruszyć w stronę wodospadów :)))

O samych wodospadach pisać nie będziemy. Zdjęcia powiedzą same za siebie. Warto zauważyć tylko, że wszystkie swoje strachy i fobie trzeba przełamać, bo to co się dostaje w zamian jest warte dużo albo jeszcze więcej!!!






Kajman cierpliwie czekał na żer. Chyba się doczeka,ł bo jak wracaliśmy z uśmiechem zniknął w krzakach ;)

Te wodospady to jedyne takie miejsce na ziemi... piękno nie do opisania :)


Niektóre znaki ostrzegawcze dają do myślenia...



Bardzo towarzyskie motylki witają przy drodze na Gargandę del Diablo.

Brak komentarzy: