poniedziałek, 23 lutego 2009

Europejska kaffka w Buenos

Jako, że nasz hotel nie oferował śniadania, wyruszyliśmy na poszukiwania porannego pożywienia. Jakie było nasze zdziwienie kiedy się okazało, że śniadanie proponowane w knajpkach to kaffka z rogalikiem, plus gazetka!! Siedząc więc sobie przy stoliku, popijając pyszną kaffkę, wcinając ciasteczko poczuliśmy się bardziej francusko niż południowoamerykańsko!
W ogóle w Buenos czuliśmy się bardzo europejsko, zupełnie jakbyśmy na parę dni zmienili kontynent. Ludzie z wyglądu i sposobu ubierania nie odróżniają się od Europejczyków. Styl życia, łącznie ze śniadankiem - włoski czy francuski. Zupełnie normalnie siedzieliśmy sobie na skwerku czy w parku i patrzyliśmy na ludzi, którzy wieczorami wychodzą z domów, żeby sobie trochę poplotkować. Bo w przeciwieństwie do wielu miast w Brazylii, Buenos Aires jest po prostu bezpieczne. Nie trzeba kurczowo trzymać torebki czy plecaka, nie mówiąc już o aparacie; można sobie siedzieć na ulicy nawet po 21ej a miasto nadal żyje, a turysta może żyć z miastem :))
Można odnieść wrażenie, że Buenos wzięło od Europy to co najlepsze. Porządek na ulicach, architektura z wszystkimi europejskimi stylami, nowoczesne budownictwo i wypasione parki. Bo parki w Buenos to wręcz temat na osobny post. Już patrząc na mapę miasta widać, że parki zajmują olbrzymią powierzchnię Buenos. Odkrywaliśmy parki zupełnym przypadkiem i ani razu nie byliśmy rozczarowani, a nieraz byliśmy zachwyceni. A dlaczego w tych parkach jest europejsko? Bo jest czysto, ładnie, wszystko jest równiutkie no i jest bezpiecznie. Nowoczesne ławeczki, przystrzyżone trawniki i wypasione drzewka. A o tym, że jest bezpiecznie świadczy chociażby to, że ludzie przychodzą potrenować jogging czy tai-chi, albo posiedzieć i się poopalać. Bajer po prostu :)
W Buenos czuliśmy się też tak dobrze, ponieważ klimat bardziej sprzyja białasowi - takie rzymskie lato. Odetchnęliśmy od męczącego tropiku :) i zupełnie normalnie łaziliśmy po mieście nie marząc o tym, żeby zdjąć z siebie skórę :P
Jest jednak jedna rzecz, która wyraźnie odróżnia mieszkańców Buenos od większej części europejczyków - mentalność ludzi :) My byliśmy ludźmi zachwyceni chociażby dlatego, że byli zupełnie rożni od Brazylijczyków! Uśmiechnięci, pogodni i pomocni. Nie tylko dla turystów, ale także dla siebie nawzajem. Szliśmy sobie kiedyś podziemiami metra i zobaczyliśmy jak młoda dziewczyna proponuje pomoc w zejściu po schodach niewidomemu. Albo jakiś młody chłopak, który pomaga przejść przez ulicę starszej pani :) Argentyńczycy pokazali nam, że można być tak normalnie pomocnym. Co po Brazylii było dla nas małym szokiem :P
Często w Buenos dogadywaliśmy się po angielsku, a nawet jak trzeba było używać hiszpańskiego (zdecydowanie bardziej dla nas zrozumiały język niż portugalski) to okazywał się on językiem międzynarodowym, bo z pomocą gestów wszystko da się zrozumieć :)
Buenos Aires to pierwsze miejsce w naszej podróży, gdzie moglibyśmy siedzieć długo, chociaż "trochę" drogo tam jest. Ale w przeciwieństwie do Brazylii, w Buenos płacisz dużo i dużo dostajesz w zamian :) I gdybyśmy wiedzieli to wcześniej to inaczej wyglądałaby nasza wycieczka: krótko w Brazylii, długo w Argentynie :) No ale kto wiedział...?


Na koniec wrzucamy zdjęcia z tanga w wykonaniu mieszkańców Buenos. Żaden profesjonalizm - tylko pasja :)




Brak komentarzy: