sobota, 21 marca 2009

W rynsztoku dachu świata...

1. Potosi to podobno najwyżej położone miasto świata, wiec choroba wysokościowa dokucza bardzo. Dodatkowo ze względu na wysokość panuje tam przeraźliwe zimno. Jeśli jedziesz do Potosi zabierz czapkę, szalik, rękawiczki, dwa swetry i kurtkę. I porządne buty. Prawdopodobnie i tak będzie ci zimno. Bo oprócz okropnego zimna jest tam jeszcze niesamowicie wilgotno.

2. W związku z tym, że w Potosi klimat jest wręcz "idealny" ani w pokojach, ani w knajpach ogrzewania nie ma. Ciężko było nam znaleźć restaurację z ogrzewaniem a jak już się w końcu znaleźć udało to ceny w niej nas zabiły! W ogóle Potosi jako miejsce bardzo rozpromowane okazało się być baaardzo drogie. No ale my tam znaleźliśmy ceny warszawskie!!!

3. Ogólnie jadłodajnie w Potosi przedstawiają sobą żenujący poziom. Byliśmy tam co prawda krótko, ale dobrego jedzenia szukaliśmy namiętnie. Przestrzeliliśmy totalnie z kurczakiem - przyzwyczailiśmy się do przepysznego kurczaczka z Sucre - w Potosi kurczak był tak cudowny, że stał się przyczyną późniejszych, poważnych problemów zdrowotnych. W dobrych knajpach - w sensie gdzie jedzenie było jadalne - ceny były mocno warszawskie, albo wyższe. Przykładowo, pizza dla dwóch osób kosztowała 100Bs, czyli tyle co nasz pokój, czyli więcej niż 50zł...

4. Spędziliśmy w Potosi dwa dni i oboje przez ten czas chodziliśmy nieźle podkurzeni. Bo ile można marznąć i moknąć? Wpływ klimatu widać także na lokalnych ludziach. Nie są ani tacy uśmiechnięci, ani otwarci jak w innych miejscach w Boliwii. Na ulicach widać tez baaardzo dużo osób chorych, ślepych, niepełnosprawnych, co zapewne jest wynikiem prac w kopalni. A! Chodzenie ulicami w Potosi to istna mordęga. Uliczki są bardzo wąskie, bo Hiszpanie budowali kamienice niemal jedne kolo drugiej, tak żeby tylko powóz się miedzy nimi zmieścił. Ale czasy się trochę zmieniły, prawie każdy ma samochód. Potosi jest więc jednym wielkim zakorkowanym miasteczkiem, gdzie wszyscy na siebie trąbią a pomiędzy samochodami przemykają przechodnie, starający się nie zostać garażem dla żadnego z samochodów...

5. Główna atrakcja turystyczna Potosi - CERRO RICO. W latach świetności miasteczko było większe niż Londyn i Paryż właśnie dzięki Cerro Rico, czyli kopalni srebra. Pokłady skończyły się jednak i miasto podupadło strasznie (zostały tylko po dobrych czasach zaniedbane już teraz piękne kamienice). Potosi`anie jednak w kopalni pracują nadal szukając cennego kruszcu, z marnym raczej skutkiem... Pojechaliśmy do Cerro Rico na własną rękę - nie wzięliśmy touru z agencji, dzięki któremu można wejść do kopalni i oglądać pracujących tam górników. Tunele w kopalni są bardzo wąskie i niskie,a że co niektórzy źle takie klaustrofobiczne przygody znoszą bez żalu zrezygnowaliśmy z wycieczki. Cerro Rico to widok raczej żałosny. Wysoka góra porośnięta niczym z plątającymi się bezpańskimi psami. Dodatkowo mężczyźni, prawdopodobnie górnicy z dziwnym wyrazem twarzy. Dziadostwo bije po oczach. No ale chociaż widok z góry jest całkiem przyjemny, w końcu jakiś pozytyw :)
Ps. Wejście do kopalni można sobie załatwić na własną rękę za pomocą chłopaczka z plecaczkiem - trochę trudno się z nim dogadać ale wszystko da rade jak się chce. My nie chcieliśmy :)

6. Dojazd do Cerro Rico zajął nam trochę czasu w wyniku małego nieporozumienia autobusowego. Dzięki temu, że się trochę pogubiliśmy dotarliśmy autobusem do czegoś co chyba można nazwać slumsami indiańsko-górniczymi. Psy patrza spode łba. Lokalni patrzą spode łba. Budynki w jeszcze gorszym stanie niż reszta miasta. To chyba pierwsze miejsce w naszej podróży po Boliwii, gdzie nie czuliśmy się do końca pewnie i bezpiecznie...

Bez żalu opuściliśmy Potosi.


Casa de Moneda. Wstęp do muzeum był drogi - cena pod białego turystę - dlatego tylko weszliśmy do holu, pyknęliśmy fotkę i zwialiśmy czym prędzej... ;)



O ironio, zdjęcia z Potosi wyszły super...

Typowo boliwijski sposób transportu dzieciaków.

Klimatyczna knajpka :) sześć stolików tworzących klimat boskiego Buenos :)

Cerro Rico z oddali...

Widok z Cerro Rico.


Jedno z wielu wejść do kopalni. My podziękowaliśmy.

Kot musi być :)

Brak komentarzy: