czwartek, 10 marca 2011

Słowem wstępu

Chcieliśmy rozpocząć ten wpis od porównania przekraczania granicy HK - Chiny do granicy RFN - NDR. Doszliśmy jednak do wniosku, że to nie tak. W Chinach nie ma takiego uderzającego dziadostwa, tam jest nie do ogarnięcia pierdolnik. A to przecież jest różnica :)

Dzięki Gosi Manieckiej podczas pobytu w Kantonie poznaliśmy Happy’ego. Happy jest młodym biznesmenem i, jak nam się wydaje, przyszłym milionerem. Przede wszystkim to fajny, miły i pomocny chłopak.



W Kantonie mieszkaliśmy w hostelu dla młodych Chińczyków szukających lepszego życia w Guangzhou. Nasz pokój był mały, dziadowski i dziwnie przytulny. Jako, że było strasznie zimno a ogrzewania wszędzie brak, bardzo docenialiśmy cieplutką kołderkę oraz permanentną obecność dyfuzora z gorącą wodą. 


Pokój dwuosobowy w hostelu polecanym w LP kosztował około 200 juanów. Widniejący na zdjęciu apartament "delux" kosztował 68 i służył nam dzielnie około 5 dni :)



Do kubeczka wsypujesz proszek, potem aloes w postaci galaretki, potem zalewasz gorącą wodą i merdasz. Smakuje pysznie i rozgrzewa cudownie!

Brak komentarzy: