niedziela, 19 kwietnia 2009

To jest BYZNES

Utknęliśmy 100km przed Santa Cruz. Zrobiliśmy sobie spacerek do mostu, żeby zobaczyć cały ten strajk. No i zobaczyliśmy i śmiech nas ogarnął. Widocznie tak tu strajki wyglądają :) Gdzie tym 30 małym Boliwijczykom tworzącym strajk do polskich górników? :)
W całym tym proteście zadziwił nas najbardziej rozwój biznesu wokół całego tego "zamieszania". U Indianek można było kupić ciasteczka i owocki. Małe chłopaczki chodziły po autobusach i sprzedawały bułeczki. Po drugiej stronie mostu można było kupić normalny obiad z trzech wielkich garów. Most był co prawda nieprzejezdny, ale można było przejść go na pieszo tak więc do mostu można było wynająć motor do przewiezienia bagażu. Z drugiej strony mostu mototaxi lub taxi, które wiezie do najbliższego miasteczka, skąd odjeżdżały busy do Santa Cruz.
A wokół tego wszystkiego atmosfera pikniku. Tirowcy na kocach śpią, gadają lub grają w karty. Nikt się nie wkurza na protestujących, wszyscy ze zrozumieniem przyjmują fakt, że trzeba walczyć w swoje. Najbardziej zdenerwowani byliśmy my i to my mieliśmy przez chwilę ochotę na protestujących nakrzyczeć :)
Znowu z opóźnieniem, i znowu po przejściach dotarliśmy do Santa Cruz. Mieliśmy cały dzień do odjazdu autobusu do San Matias, więc wyruszyliśmy w miasto. Miasto, które już trochę znaliśmy przecież :)

Bilet Santa Cruz - San Matias: 100Bs. (semi-cama oczywiście)

Brak komentarzy: