piątek, 3 kwietnia 2009

Nasz drugi cud świata

Remi:

Z 4700 do 1200 m.n.p.m. 68 kilometrów pokonanej trasy. Naprawdę przyjemny giant z wentylowanymi tarczami hamulcowymi. Trzykrotna zmiana strefy klimatycznej. 3 godziny niesamowitych wrażeń, skłaniających do wielokrotnej powtórki.
Agencję wybraliśmy po parogodzinnych poszukiwaniach. Opłaciło się. Cena o połowę niższa niż w innych agencjach. Przekonała nas też polska rekomendacja na ścianie. Paula wybrała opcję zjazdu busem za rowerami. Agencja nierozbuchana, więc oprócz nas były tylko 2 osoby i przewodnik. Para Brazylijczyków. Lucia też wybrała opcję z busikiem z powodów zdrowotnych. Mili ludzie, ale tylko potwierdzili naszą opinie o Brazylijczykach (patrz posty o Brazylii).
Zjazd zaczyna się od temperatury 5 stopni w wysokich Andach, kończy na 36 stopniach w tropiku. Grupa była mała a przewodnik kumaty, więc trasę pokonaliśmy w połowę przewidywanego czasu. Nie ma sensu pisać o samym zjeździe. Jest obłędny - trzeba to samemu przeżyć. Ja już planuję powtórkę.

Im niżej tym cieplej :) od zimna do ciepełka w dwie godzinki :)

Krajobraz się zmieniał razem z temperaturą :)

Brak komentarzy: