poniedziałek, 20 kwietnia 2009

Brazylijski koszmar

Remi:

Tym razem nie będzie pocztówkowych zdjęć, ładnych obrazków i opisów. Piszemy tego posta, żeby przestrzec przed podróżowaniem po Brazylii.
Od pierwszych dni spędzonych w tym kraju mieliśmy mieszane uczucia. Z jednej strony piękne krajobrazy i stylowe miasta, z drugiej rozbuchane ceny (wyższe niż w Polsce), brak bezpieczeństwa i atmosfera strachu na ulicach. Jednak to co nam się przydarzyło w czasie drugiego pobytu w Brazylii na zawsze zmieniło nasze wyobrażenie o tym kraju jako cywilizowanym i demokratycznym.
Po przekroczeniu granicy boliwijsko-brazylijskiej w San Matias, gdzie nasze bagaże rozłożone na czynniki pierwsze w poszukiwaniu narkotyków (standardowa kontrola) przedostaliśmy się do Caseres, skąd mieliśmy autobus do stolicy kraju, Brasili.
Na wysokości miasta Cuiaba (około 200km od Caseres) autobus został zatrzymany przy drogowym posterunku policji. Pasażerów było niewielu, zapowiadała się kolejna rutynowa kontrola. Niestety - nie tym razem.
Do autobusu wszedł mundurowy - wszyscy mężczyźnie mieli opuścić pojazd. W międzyczasie poznaliśmy Juniora, młodego Brazylijczyka, który łamaną angielszczyzną tłumaczył nam czego oczekują mundurowi. Po wyjściu z autobusu zobaczyłem około 10-ciu uzbrojonych po zęby policjantów, z których większość trzymała odbezpieczone pistolety lub karabiny. Zaczął lać deszcz.
W strugach deszczu wszystkim męskim pasażerom kazano (około 8 osobom) kazano ustawić się przodem do boku autobusu, w pozycji umożliwiającej przeszukanie pod kątem posiadania broni. Junior tłumaczył mi, że policja miałą donos, że na pokładzie autobusu są 3kg narkotyków. I rzeczywiście, po chwili chłopak o urodzie boliwijskiej został aresztowany. Pomyślałem wtedy, że to krótka kontrola z "niekomfortową" rewizją. Po chwili zmieniłem zdanie - kierujący akcją krzyczał coraz bardziej a nasze bagaże zaczęto bardzo dokładnie przeszukiwać. Kiedy doszli do moich, przed oczami stanęły mi sceny z filmu "Bangkok Hilton", gdzie niewinnej podróżniczce podrzucono w Tajlandii narkotyki. Plecaki sprawdzono bardziej niż dokładnie. Kontrola trwała już około 50 minut a mnie zaczął denerwować widok starszego pana, pasażera autobusu, który stał pod karabinami cały zmoczony deszczem z zaparowanymi okularami. Cały czas mundurowi "ubezpieczali" nasze plecy.
W autobusie w tym czasie trwała kontrola kobiet. W pewnym momencie w asyście 3 policjantów z autobusu wyprowadzono skutą kajdankami i zapłakaną Paulinę. Zamarłem. Paula wydusiła, że jej jako jedynej zrobiono rewizję, do której musiała się rozebrać. Na wszelkie jej pytania po angielsku nie było odzewu. Zrozumiała tylko, że jej chłopak został aresztowany za posiadanie narkotyków. Prosiła czy może mnie zobaczyć, żeby potwierdzić że aresztowano właśnie mnie. Pytania o imię aresztowanego zostawały bez odpowiedzi. A to wszystko w towarzystwie 3 policjantów z pistoletami w dłoni, co przy "całych" 162cm wzrostu Pauli zakrawa na groteskę. Po rewizji do naga, 3-krotnym przeszukaniu torebki i ubrania, bez słowa skuto ją w kajdanki i wyprowadzono z autobusu.
Po tych relacjach wpadłem w furię! Faszystowcy mundurowi dopiero teraz (!!!) zarządali paszportu! Gdy okazało się, że aresztowali niewłaściwą osobę nie opuścili karabinów, powiedzieli że to była rutynowa kontrola i kazali wracać do autobusu. Cały ten czas Junior był jedyną osobą, która starała się tłumaczyć, pomagać, łagodzić sytuację. Bo OCZYWIŚCIE żaden z policjantów nie mówił po angielsku! Tylko portugalski, naturalnie. Jedyny słuszny język...
Przechodziłem już kontrolę narkotykową w Tajlandii, kraju słynącym z ostrego podejścia do narkotyków, ale w porównaniu do brazylijskiej, zarówno pod względem brutalności i profesjonalizmu, była na prawdziwie cywilizowanym poziomie.
Biegle władający angielskim kolega Juniora, w czasie rozmowy telefonicznej poradził, żeby złożyć skargę na Policji Federalnej. Zapytał także czy Paulina nie została zgwłacona (!!!) i dodał, że to niestety część ich rzeczywistości. Pozostaje nam tylko współczuć Brazylijczykom "takiej" rzeczywistości, dodatkowo określanej wysokimi cenami i brakiem usmiechu i każdego mieszkańca tego kraju.
My, jako osoby podróżujące, znające standardy cywilizowanego świata wiemy już, że ładne widoki i tropikalny klimat to nie wszystko. A na świecie jest mnóstwo pięknych miejsc, ktorych nie trzeba opuszczać z traumatycznymi przeżyciami w sercu...

Junior :)


A TO BRAZYLIA Z INNEJ STRONY...

3 komentarze:

Unknown pisze...

zesz w morrrde...to juz mnie wyleczyliscie z tego kraju. Usuwam go z mojej listy. Wielka szkoda. No i te chore ceny!
Doskonale foty!!

Anonimowy pisze...

A ja uważam, że pojechaliście do tego kraju kompletnie nieprzygotowani. Każdy może sobie kupić bilet i polecieć w nieznane, ale to trochę za mało. Przed wyjazdem dobrze jest poczytać co nieco i porozmawiać z innymi, którzy tam mieszkają. Brazylia jest krajem bardzo bezpiecznym, jeżeli wiesz, jak się zachować, gdzie poruszać i czego unikać. Mieszkam w Brazylii wiele lat i to co czytam jest bardzo smutne, ponieważ jest to jeden z niewielu krajów, które warto zobaczyć, a Ty ludzi od tego odstraszasz i bardzo generalizujesz. Jak długo byłeś w Brazylii? Podsumowując - Brazylia jak najbardziej, jednakże musimy zapakować ze sobą nie tylko ubrania i bilet, ale trochę rozsądku oraz wiedzy! Chciałabym również nadmienić, iż sytuacja opisana przez Ciebie odnośnie kontroli narkotykowej jest faktycznie straszna i sama też bym pewnie miała niechęć do tego kraju ale tak naprawdę mogło to się zdarzyć wszędzie. Pozdrawiam gorąco z Sao Paulo.

Anonimowy pisze...


Z tym, że w Brazyli prawdopodobieństwo, że zostanie się zabitym, upokorzonym, zgwałconym, okradzionym zdecydowanie rosną. To podły kraj barbarzyńców.
Pozsotanę przy cywilizowanej Europie i Azji.