piątek, 20 marca 2009

Dwie strony Sucre

Sucre Boliwijczycy nazywają "białym miastem", ponieważ maja tu taki przepis, ze każdy domek musi być pomalowany na biało. Uliczki w Sucre są bardzo wąskie, podobnie jak chodniki. Wzdłuż uliczek stoją równiutko białe, dosyć niskie kamieniczki pomiatające jeszcze czasy hiszpanskie. Bo Hiszpanie zostawili w Sucre przepiękne kamienice i wille, o które zresztą dbają do tej pory (często widać na budynkach tabliczki informujące o pomocy hiszpańskiej dla boliwijskich zabytków). Ludzie w Sucre żyją trochę jakby włoskim stylem, czy może lepiej śródziemnomorskim :) Jada się tu przede wszystkim wieczorami - większość knajp jest otwierana po 18ej. Sjesta jest jak najbardziej i czasem kolo południa trudno znaleźć otwarty sklepik. No i siedzi się w Sucre na ławeczkach, czy to w parku, czy na skwerku, czy na placu do oporu, dopóki pogoda na to pozwala :) Siedzą sobie pary i się bajerują, spotykają się starsi (bardzo eleganccy żeby nie było) panowie, żeby sobie poplotkować :)
Wszystko to nadaje włoski charakter miasta ale... wystarczy od głównego placu przejść dosłownie jedną ulicę i przenieść się można do zupełnie innego świata. Świata, w którym żyją tylko lokalni, pracują Indianie i nie uświadczysz tam białego turysty. Miejscem tym jest główny targ w Sucre. Żadne z nas nie podejmuje się opisać kolorytu tego miejsca :) To miejsce jedyne i niepowtarzalne - słowami tego nie opiszemy, ale zdjęcia powiedzą wszystko :)

Nasz ulubiony straganik. Duuużo owocków :)

A właśnie! Kukurydza w Boliwii jest przepaskudna :(

Brak komentarzy: