sobota, 14 lutego 2009

"Tak, to miasto mi się podoba!"

Zupełnym przypadkiem, nie planując tego wcale a wcale mieliśmy mały przystanek w Sao Paulo. Planując podroż po Brazylii i czytając poradniki-przewodniki stwierdziliśmy, że Sao Paulo jest miastem nieciekawym i nie ma co się tam wybierać. Nie o wszystkim da się jednak decydować no i zadecydował przypadek. Nie udało się złapać od razu autobusu do Foz do Iguacu - trzeba zostać na noc.
Zmęczeni podróżą, przemoczeni tropikalną ulewą (kolejna!) znaleźliśmy dosyć szybko hotel w centrum (bardzo przyzwoity hotel, za bardzo przyzwoitą cenę z bardzo dobrym śniadankiem:) i już po kilku minutach, szukając pożywienia stwierdziliśmy, że tak! to jest miasto, które nam się podoba :) Niestety, w Sao Paulo zostaliśmy tylko na jedną noc, ponieważ wcześniej wykupiliśmy bilety, żałowaliśmy tego baaardzo. Ale ten jeden dzień wystarczył, żeby się przekonać, że przewodniki nie wiedzą co piszą, pisząc że Sao Paulo to nie jest miasto ciekawe dla turysty.
Przede wszystkim, to właśnie w Sao Paulo bez najmniejszego problemu znaleźliśmy "muzykę na ulicy", której tak szukaliśmy w Rio de Janeiro. Rzuca się tutaj w oczy życzliwość ludzi i ich otwarcie na obcokrajowców. Kilka razy ludzie sami z siebie udzielali nam pomocy, widząc że jej potrzebujemy. No i w sumie dopiero w Sao Paulo, nie patrzono na nas jak na dziwaków, kiedy chcieliśmy się porozumiewać po angielsku. Po prostu sporo osób angielski zna. (W Rio trochę było lepiej z angielskim, ale bez przesady.)
Mało zobaczyliśmy w Sao Paulo, ale to co zobaczyliśmy to nasze. To co pierwsze tu zauważyliśmy, to to, że nie ma tu faweli w centrum miasta. Nie to, ze w ogóle ich nie ma - są na obrzeżach miasta. No i na przykład kiedy zrobiliśmy sobie wycieczkę do Jardim Botanico (Ogrodu Botanicznego), po drugiej stronie miasta w tym samym czasie prawie 4 tysiące policjantów walczyło w fawelach o porządek...

Joardim Botanico okazał się strzałem w dziesiątkę, trzeba przyznać. Dojechaliśmy tam metrem, potem autobusem, i z pomocą uprzejmej pani, która powiedziała nam gdzie mamy wysiąść :)
Kiedy weszliśmy do Joardim poczuliśmy, że zmieniliśmy świat na inny, jakiś ładniejszy i lepszy :) Świat spokoju, bez zgiełku ludzi i samochodów.
Park można podzielić na trzy części. Pierwsza to cześć francuska, z przystrzyżonymi żywopłotami i trawniczkami, małymi mostkami i równymi dróżkami. W tej części nawet lilie zdały się rosnąc według linijki :) Druga cześć to szklarnie z orchideami (chociaż zdarza się tam jakiś żółw wodny i kilka złotych rybek), niestety orchidee na nasz widok nie rozkwitły :(( Trzecia cześć to mała wycieczka w dżunglę. Zupełnie się nie spodziewając, po kilkuminutowym spacerku małą kładeczką lądujesz w głębokiej dziczy. Podobno można tam zobaczyć ponad 500 gatunków motyli i około 2 tys. roślinek stojąc tylko w jednym miejscu. No robi wrażenie! :)

Pokój double: R$ 59; wstęp do Joardim Botanico: R$ 3.

Zrobiliśmy sobie też małą wycieczkę po starej części miasta (bardzo ładna) a potem poszliśmy szukać jakiegoś centrum handlowego. Niestety w czasie poszukiwań trochę pobłądziliśmy a że czasu było mało a centrum handlowe potrzebne wzięliśmy taksówkę. Okazało się, że rozbijanie się taksówkami nie jest szczególnie drogie w Sao Paulo, a taksówkarze nie starają się naciagać bo wiezie białego turystę. No ale to co jadąc taksówką zobaczyliśmy...

Przejechaliśmy przez najbardziej wypasione dzielnice Sao Paulo. Luksusowe butiki, sklepy z wyposażeniem a to kuchni, a to salonu,a to sypialni.Najlepsze marki świata, najnowsze trendy w designie wnętrz. Wydawać się mogło, że właściciele tych salonów już samą architekturą budynków chcą się prześcigać. Wypasione wystawy, witryny, oszklone cale ściany były tam standardem. Luksus to za małe słowo na określenie tej części miasta. No... prawdę powiedziawszy szczęki nam opadły na skórzaną, nota bene, tapicerkę w taksówce. Jakby tego nam było mało dotarliśmy w końcu to centrum handlowego, którego tak szukaliśmy. Okazało się jednak, że to zupełnie inne centrum niż potrzebowaliśmy. Szukaliśmy game boya a znaleźliśmy...
Sukienka od Gucci'ego? Torebka Luis Vitton? Butki od Blahnika? Okulary Bulgari? A może jakiś ciuszek od topowych projektantów brazylijskich? Ależ bardzo proszę, do wybory do koloru :) Cenowo niedostępne, ale oczka nacieszyć można.
Żeńska cześć wycieczki naszej nawet chciała oczka swoje cieszyć długo co się o mało nie skończyło spóźnieniem na autobus, który miał nas dowieźć do Foz do Iguacu. Tym razem miała być to podróż z gatunku krótkich, tylko 15 godzin.

Bilet Sao Paulo - Foz do Iguacu: R$ 176 lub okolo R$ 220, w zależności od standardu autobusu.

Postanowiliśmy dojechać do Foz do Iguacu (Brazylia), a potem od razu przedostać się do Puerto Iguazu (Argentyna), żeby zmniejszyć koszty i zwiększyć bezpieczeństwo podróży. Pani w informacji w Foz do Iguacu strasznie się sfoszyla jak ją pytaliśmy o drogę do argentyńskiej strony (pokazała nam jakąś karteczkę, która miała nam pomóc), więc do Puerto Iguazu dostaliśmy się własnymi silami i siłami przewodnika LP (czasem się jednak przydaje :P)


Stara część miasta zachwyca urokiem i rozmachem.

Jak w całej Brazylii poziom graffiti baaardzo wysoki.

Sao Paulo to też nowoczesna metropolia.


Oscar Niemeyer w Sao Paulo. Może kiedyś będziemy w Brasili, to będzie więcej fot budynków tego architekta :)

Brak komentarzy: