poniedziałek, 19 stycznia 2009

Hello Gringo, best brazilian whiskey

Do Frankfurtu dotarliśmy samochodem, około 17 godzin... W końcu wylądowaliśmy na gigantycznym lotnisku. Zmęczenie było, ale nie przejmowaliśmy się tym zbytnio. W końcu tyle przed nami! Lot znieśliśmy jako-tako :) Lądowanie raczej stresujące. Wydostaliśmy się z budynku lotniska w Salvadorze i pierwsze co nas wręcz uderzyło to CIEPŁO!!! W Europie mocno minusowe temperatury a tu RAJ!!! Godzina 23 a masz ochotę zdjąć z siebie wszystkie ubrania :) ciepełko w końcu :)
Chcieliśmy się dostać do Peloruinho, czyli starówki Salvadoru. Szybko pojawili się naganiacze, taksówka za "jedyne" R$87. A przecież dokładnie 20 metrów dalej znajduje się przystanek autobusowy. Autobus na Praça da Se- R$ 4 za osobę :) Jak się przekonaliśmy wtedy po raz pierwszy ale nie ostatni, komunikacja miejska nie należy w Brazylii do punktualnych. Coś takiego jak rozkład jazdy nie istnieje a autobus jak będzie to będzie :) Czekaliśmy pół godziny, kolejne tyle jechaliśmy do miasta.
Pierwsze wrażenie: Brazylia żyje dniem i nocą. Drugie wrażenie: gdzie my do cholery jesteśmy jeśli mała grupa turystów dostaje asystę policjantów w dojściu do hostelu???

Hotel : dobule z klimatyzacja R$ 75, hostel double R$ 60, dorm standardowo R$ 30.

Dogadać się po angielsku nie sposób, czasem można po włosku, ale generalnie trzeba dużo gestykulować (bolą łapki :). Najlepsza metoda to posiadanie karteczki i długopisu - do negocjacji no i dzięki temu nie ma niespodzianek cenowych. Brazylia to nie Azja, targować się za dużo nie można. Brazylijczycy maja swoja dumę i poniżej pewnej ceny - nie zejdą.

Peloruinho (Centro Historico) to bajeczne XVII-wieczne budynki, kościoły i kamienice, dużo kolorów, barokowy styl, mocno czuć kolonializm. Prawda jednak jest taka, że na zwiedzanie tej części miasta wystarczą 2 dni, a i to bez pośpiechu. Sklepy typowe dla białasów - drogo, elegancko, trochę nawet europejsko. Knajpy w Peloruinho drogie, menu dla turysty wygląda inaczej niż dla tubylca i przy rachunku może się okazać, że płacisz R$10 więcej niż się spodziewałeś. Dlaczego? Bo nie znasz portugalskiego.

Hot dog : R$ 1,5 , Aqua R$1-2, obiad w przeciętnej restauracji R$ 25-30, caipirinha (lokalna ambrozja z %ami ) R$ 5.

Trudno przez Peloruinho przejść 30 metrów ulica, nie bedąc zaczepionym o pieniądze, jedzenie, picie itp... Szczególnie bezpiecznie tutaj nie jest, o czym najlepiej świadczy fakt, że na każdym placu i ulicy znajdziesz co najmniej kilku policjantów. Hostel jest dosłownie barykadowany na noc, a standardem w pokoju jest sejf. Trudno jest się tutaj nie nabawić niechęci do czarnych ludzi. Bez skrupółów wykorzystują, okradają, kombinują .... raz usłyszeliśmy nawet tekst o dyskryminacji, kiedy na zaczepkę czarnego powiedzieliśmy - bye bye. Nie wdając się zbytnio w szczegóły, może okazać się , że kupisz the best brazilian whiskey - wcale tego nie chcąc, w sumie dla świętego spokoju i jeszcze tracisz przy tym R$ 15.

Na ulicach Salvadoru, trudno wyglądać jak tutejszy - Salvador to największe skupisko czarnych ludzi, którzy z nieskrywaną niechęcią patrzą na balasa. Zwłaszcza na turystę europejskiego, bo przecież bogaty, wiec warto zastanowić się jak go wyrolować. Ciężko nie zostać tutaj rasistą. Do odzywki hello gringo bardzo szybko trzeba było się przyzwyczaić.

Peloruinho nie oszałamia, mimo przepięknej architektury, nie czuje się tutaj słynnej brazylijskiej gościnności, a uśmiech na twarzy tutejszych pojawia się bardzo rzadko...



Kolory, kolory, kolory...


Ludzie nie lubią bardzo jak im się robi zdjęcia, czasem z ukrycia jednak da się coś pyknąć :)


Taka ilość policjantów wcale nie daje poczucia bezpieczeństwa. Wręcz odwrotnie...

1 komentarz:

Magda pisze...

jeszcze tylko zarzuć przelicznik, żeby człowiek wiedział jak to się ma do naszego PLN :) Bo nie wiem, czy ta water to dużo czy mało?!
Buziaki dla was :)))