poniedziałek, 26 stycznia 2009

Brazil Hilton & Fawelas-Pausadas

Znudzeni Pelourinho, po 2 dniach zmienilismy dzielnicę. Wylądowaliśmy na "de Barra". Jak się po czasie okazało - Barra jest najbardziej ekskluzywną dzielnicą Salvadoru. Wieżowce z widokiem na Atlantyk, palmy, trotuary - wygląda to trochę nawet bardzo jak wybrzeże Monako. W tym euro-podobnym świecie można jednak znaleźć coś na bardziej budżetowa kieszeń - i to wcale nie w dormie czy dziadowskim hostelu.

Mieszkanie na 9 pietrze: R$ 120 (totalny top!), mieszkanie na 7 pietrze bez widoku na Atlantyk: R$ 80, dorm w hostelu: 30-45 R$

Opcja mieszkania z kuchnia może z pozoru droższa, w rzeczywistości daje możliwość oszczędzania - masz kuchnie i możesz w niej sobie gotować, czyli oszczędzać, tym bardziej że knajpy na Barra strasznie drogie...
Po mieszkanku na 7 pietrze (bez widoku na Atlantyk) przenieśliśmy się do Pousada Bella Barra (wersja very very cheap, czyli R$ 60 za dobę). Dostaliśmy pokój bez okien, woda pod prysznicem miała gratis elektryczność, smród zza `dziury w ścianie´i komary w standardzie.
Pomimo okropnych warunków to właśnie mieszkając w Bella Barra poznaliśmy troszkę klimat prawdziwej Brazylii. Jedząc przepyszną sałatkę owocową w street-foodzie mieliśmy za towarzysza transwestytkę, matkę z wiecznie płaczącym dzieckiem, białego jakby eks-SSmanna, który zdawał się poznawać polskie słowa i patrzył na nas z wyraźną niechęcią... Cały mini-biznesik prowadził przezabawny i miły Brazylijczyk z grubą żoną i wieloma dzieciakami. Stwierdziliśmy, ze właśnie robimy za tło w filmie Almodóvara :)
O plażach w Salvadorze nie ma co pisać, wąskie, niebezpieczne i przede wszystkim strasznie zatłoczone...

Transport w Salvadorze nie należy do najtańszych - taksówkarze starają się ograbić białasa z kasy dlatego zawsze trzeba wcześniej pytać o cenę. Ale jak dobrze poczytasz Lonely Planet to bez problemu znajdziesz komunikację miejską. Jak znasz portugalski nie musisz mieć LP. Jak znasz angielski to musisz mieć LP, bo nikt tu po angielsku nie gada... Mini busik, który kosztuje R$4 od osoby jedzie przez Barre do Iguatemi (wielkiego centrum handlowego - wielkie ale trochę brzydkie), a na przeciwko Iguatemi znajduje się Dworzec Autobusowy. Ku naszemu ogromnemu zdziwieniu na tymże dworcu znajduje się informacja turystyczna mówiąca po angielsku!!! :) i już wiemy. Naszym kolejnym przystankiem będzie Porto Seguro.

Aby się dostać do Porto Seguro dojechaliśmy na dworzec, bez większych problemów kupiliśmy bilety i pozostało nam czekać jedyne 9 godzin do odjazdu autobusu. Okazało się, że chociaż zaznaczyliśmy że chcemy autobus convencionale a nie wypasiony z klimatyzacją, i tak dostaliśmy ten drugi (czyli "semi-leite") więc czekaliśmy sobie w vipowskim pomieszczeniu, gdzie można było napić się niby-za-darmo-kaffki. Następnym razem będziemy uważniejsi :) A uczciwości Brazylijczyków nie ma co pisać :/

Super duzy obiad na dworcu: R$ 10, bilet semi-leite Salvador-Porto Seguro: R$ 130 (convencional - ???)

Podróż wypasionym autobusem zamiast 11 trwała ponad 13 godzin. Dojechaliśmy na szczęście cali i zdrowi do Porto Seguro. Na pierwszy rzut oka całkiem tu ładnie :)


Plaża w Salvadorze.


Nabrzeże. Dużo kolorów jak w całym Salvadorze.

Może nie mieliśmy widoku na ocean, ale widok na dżunglę też dawał radę :)

Brak komentarzy: